9 listopada 1938 - „noc kryształowa” w Elblągu. W obecności elbląskiego nadburmistrza, urzędników Gestapo i SS-manów ok. godz. 3 w nocy z 9 na 10.11. straż pożarna podpaliła elbląską synagogę i dom gminy żydowskiej. Aresztowano mężczyzn żydowskich, bito i rabowano mienie. Rozbito okna we wszystkich żydowskich sklepach w mieście.
Jest druga nad ranem. Elbląg pogrążony w wilgotnym mroku. Mgła. Światło latarni ledwie przebija się przez ciemności rozjaśniając fragmenty pogrążonego w nocnym śnie miasta. A jednak bardzo dużo ludzi nie śpi. Niezwykle dużo. Ubrani w długie, wojskowe płaszcze kroczą w kierunku ulicy Chmurnej. Tam jest jedyna w mieście synagoga. Ale to nie wyznawcy wiary mojżeszowej, idący na nocne modły, a ich prześladowcy. Na ich czele nadburmistrz Elbląga Johannes O.H. Woelk. Obok urzędnicy miejscy, radni, kilku gestapowców, SS-mani i SA-mani. Podbite gwoździami buty dzwonią na kamiennym bruku, budząc śpiące na drzewach wrony. No i wszędzie pełno lumpenproletariackiej młodzieży i dzieci. Może dzieci nie rozumieją jeszcze tego, co się wokół nich dzieje, ale przecież niezwykle podobają im się te widowiska. Nocne marsze z pochodniami przy biciu werbli. Chóralne okrzyki i te energiczne gesty wyciągniętych przed siebie rąk. Ostatnio nie ma tygodnia bez zbiórek, przemarszów i masówek. Wiele z nich kończy się burdami. Zawsze znajdzie się ktoś do popchnięcia. Czasami w kierunku wielkiej witryny poleci kamień. I już się zaczyna nagonka na Żydów.
W Elblągu nigdy nie było wielu Żydów. Pierwszy z nich osiedlił się niezwykle późno, bo dopiero w roku 1783. Wtedy, jak i później niełatwo było wyznawcom wiary mojżeszowej tu osiąść. Mimo to już w okresie wojen napoleońskich w naszym mieście mieszkało ok. 70 Żydów. Mieli już swoją bożnicę, szkołę i cmentarz. Z czasem prawo pruskie stało się bardziej liberalne, a wielu Żydów zmieniało wiarę i asymilowało się. Izraelici należeli do bogatszej warstwy mieszczaństwa, reprezentowali wolne zawody, byli fabrykantami, sklepikarzami, bankierami. Do najbardziej znanych należał współwłaściciel największej w Niemczech fabryki cygar - Loeser, czy bracia Loewenthalowie, właściciele największego domu handlowego tuż nad rzeką Elbląg. Wydawało się, że w spokojnym, oddalonym od politycznego centrum Elblągu nie dojdzie do zamieszek na tle rasowym. A jednak za pośrednictwem Królewca, gdzie jak Boga czczono gauleitnera Ericha Kocha, napięcia i nastroje antysemickie dotarły i tu. Już 5 kwietnia 1933 roku lokalna gazeta donosiła, iż żydowscy adwokaci zostali w Elblągu pozbawieni prawa wykonywania zawodu. „Ujednolicono” Radę Miejską, „aryzowano” nazwy ulic, zakładów, sklepów. Krok po kroku wymazywano z przestrzeni miasta wszelkie ślady judaizmu. Jednak dotąd nie posunięto się aż tak daleko, by zniszczyć żydowski cmentarz (u zbiegu ulic Brzeskiej i Browarnej) i synagogę. Dziś przyszedł czas i na nią.
Nazwaną na cześć führera ulicą Adolf Hitler Strasse (dziś 1 Maja) od strony Placu Fryderyka Wilhelma (Plac Słowiański) nadjechały wozy zawodowej straży pożarnej. Ale jeszcze się nic nie pali. Szef policji melduje ubranemu w wojskowy mundur nadburmistrzowi Woelkowi gotowość. Straż pożarna czeka na podpalenie synagogi. Wokół budynku biegają strażacy z kanistrami. Po chwili bucha ogień. Z węży leje się woda na sąsiednie budynki. Obok przecież jest prezydium policji, ratusz, a z drugiej strony zajezdnia tramwajowa. Strażacy jednak znają się na swojej robocie. Tej nocy w Elblągu płonie tylko synagoga. Początkowa pełna grozy cisza, za sprawą bojówkarzy przerwana zostaje okrzykami na cześć Hitlera. Pojawia się coraz więcej, przerażonych pożarem elblążan. Ktoś rzuca kamieniem w sklepową witrynę. To już jeden z ostatnich sklepów prowadzonych przez Żyda. Nikt nie karci, nie reaguje. Lecą następne kamienie. Młodzież wpada do sklepu – część napastników plądruje kantor, a część wyciąga z mieszkania zaspanych i przerażonych właścicieli. Padają razy i wyzwiska. Policja raczej nie interweniuje. To jeszcze bardziej zachęca tłum, by w łunie płonącej synagogi niszczyć i plądrować kolejne sklepy. Słychać brzęk bitych witryn i tłuczonego szkła. Do historii noc z 9 na 10 listopada przejdzie jako „noc kryształowa”. Aresztowano prawie wszystkich mężczyzn pochodzenia żydowskiego. Biedniejsi trafili do obozu koncentracyjnego. Bogatszym pozwolono się wykupić i wyemigrować. Ale miasto niejednoznacznie przyjęło tę noc. Elblążanie, mimo pamięci biedy, a nawet nędzy minionych lat, nie kojarzyli jej z żydowskimi bankierami. Bano się kolejnej wojny. A obecność burmistrza Woelka, majora rezerwy podczas podpalania synagogi, oficerowie tworzonej w mieście dywizji odebrali jako zniewagę i zbezczeszczenie munduru Wermachtu. Tylko układy polityczne uchroniły majora rezerwy Johanna Woelka przed honorowym pojedynkiem.
Ostatni Żyd z Elbląga wyjechał w 1939r. Po synagodze nie pozostał żaden ślad. Pobite i połamane macewy z cmentarza żydowskiego jeszcze w 1990 r. służyły jako płyty chodnikowe wzdłuż ulicy Brzeskiej. Dziś leżą w jednym z magazynów. 15 lat temu rozebrano niewielki budynek – mieszkanie grabarza przy ul. Browarnej. Jedynym śladem po Żydach, ich historii, kulturze, tradycjach jest tablica na dawnym cmentarzu przy ul. Brzeskiej.
Napisz komentarz
Komentarze